TravelFeedTravelFeed Logo
Pierwszy wypad poza Tbilisi, cz. 2 – Mccheta i Dżwari

Pierwszy wypad poza Tbilisi, cz. 2 – Mccheta i Dżwari

April 2021 · 5 min read · Mtskheta-Mtianeti

Daaaawno (bo jeszcze od czasów Steema!) nie było tej serii, ale spróbuję ją wskrzesić i – póki nie mogę do mojej kochanej Gruzji się dostać ciałem – wrócę tam duchem, przy okazji zabierając Was ze sobą. Do tej pory opowiedziałem Wam o początkach swojej pierwszej podróży z lipca 2015 roku: zdążyliśmy pospacerować po Tbilisi (odcinki 1, 2, 3, 4, 5, 6 i 7), odwiedzić towarzysza Stalina w Gori i zwiedzić tamtejszą twierdzę, a także podziwiać skalne miasto w Uplisciche (odcinek 8). W dzisiejszym odcinku wrócimy do drugiej połowy tamtego dnia – odwiedzin w Mcchecie i Monastyrze Krzyża [dżwari/dżwris monasteri].

Z Uplisciche wyjechaliśmy koło 16:30. Do pokonania mieliśmy w sumie niewiele – około 60 kilometrów. Jechało się bezproblemowo (tym razem już nie objazdem, lecz „normalnie” autostradą) i już po mniej więcej godzinie ujrzeliśmy pozostałości twierdzy Bebrisciche

DSC00036 (1).jpg

położonej na przedmieściach Mcchety (choć może w przypadku tego w sumie niezbyt wielkiego miasteczka nie jest to najlepsze określenie). Samej twierdzy nie zwiedzaliśmy, mimo wszystko było już trochę późno, a i pogoda powoli przestawała sprzyjać.


Pierwszym punktem zwiedzania był kompleks klasztorny Samtawro (co można z grubsza przełożyć jako „miejsce władcy”), składający się z kościoła pw. Przemienienia Pańskiego

DSC00037.jpg

oraz żeńskiego klasztoru św. Nino. Zgodnie z tekstami hagiograficznymi jego historia sięga najdawniejszych początków chrześcijaństwa w Gruzji, czyli IV wieku naszej ery, jednak datowanie istniejących obecnie budynków jest problematyczne – główna świątynia teoretycznie stylistycznie przypomina zabytki XI wieku, jednak od tamtego czasu była wielokrotnie niszczona i odbudowywana, zaś niektóre elementy powstały dopiero w wieku XIX.

Niewątpliwie warto zwrócić uwagę na stare freski z XVI i XVII wieku
DSC00040.jpg

a także na bogatą ornamentykę kopuły
DSC00038.jpg

i południowej fasady świątyni.
DSC00039 (1).jpg

A także na nagrobki-sarkofagi Świętego Równego Apostołom króla Miriana III, władcy Iberii z IV wieku oraz jego żony Nany.
DSC00041.jpg

i kapliczkę św. Nino
DSC00043.jpg

Przynajmniej tyle nam się udało zwiedzić podczas tamtej wizyty.

W tle mogliśmy podziwiać okoliczne wzgórza
DSC00046.jpg

oraz górujący nad Mcchetą monastyr Dżwari:
DSC00045.jpg

Po obejrzeniu Samtawro stwierdziliśmy, że zwiedzanie zwiedzaniem, ale pora w końcu coś przegryźć, bo na głodnego długo już nie pociągniemy. Przerwa obiadowo-odpoczynkowa zajęła nam dość dużo czasu i do chyba najgłówniejszej atrakcji Mcchety, czyli katedry Sweticchoweli („życiodajnej kolumny”) dotarliśmy dopiero gdzieś koło 19:30. Niby było jeszcze jasno, ale warunki do zwiedzania nie były rewelacyjne, tym bardziej, że z szarych chmurzysk zaczęły spadać pierwsze krople.

Mimo to podziwialiśmy potężne mury z XVIII wieku
DSC00049.jpg

DSC00052.jpg

DSC00056.jpg

DSC00055.jpg

DSC00073.jpg

wewnątrz których kryła się katedra z XI wieku
DSC00054.jpg

DSC00072.jpg

jeden z głównych i najważniejszych ośrodków Kościoła gruzińskiego, miejsce koronacji i pochówku wielu władców tego kraju. Wewnątrz – największe wrażenie wywarł fresk Pantokratora
DSC00057.jpg

namalowany nad ikonostasem
DSC00058.jpg

XVII-wieczne cyborium, pod którym, jak głosi legenda, pochowana jest szata Jezusa
DSC00068.jpg

– i płyty nagrobne, będące niemymi świadkami przemijających stuleci
DSC00069.jpg

(choć nagrobka króla Wachtanga Gorgasala z V wieku nie udało nam się wtedy zidentyfikować). Życiodajnej kolumny – niestety również.
Niemniej trudno było nie podziwiać wnętrza świątyni
DSC00059.jpg

DSC00062.jpg

DSC00061.jpg

i jej fresków:
DSC00060.jpg

DSC00066.jpg

Znajduje się tam także XIV-wieczna kopia edykuły Bazyliki Grobu Świętego:
DSC00071.jpg

Przyznaję bez bicia, że na to miejsce poświęciliśmy znacznie mniej czasu, niż powinniśmy, bo jedynie pół godziny. Daliśmy też spokój samemu miasteczku, które – przynajmniej na pierwszy rzut oka – w pobliżu katedry przypominało trochę cepelię. Koniecznie chcieliśmy jeszcze zobaczyć Dżwari, a zarazem, na ile się da – uniknąć jazdy po zmroku, przynajmniej pierwszego dnia samodzielnej jazdy.

Udało się średnio. Do Dżwari, co prawda, niby nie było daleko – w linii prostej to jedynie kilometr po drugiej stronie rzeki – ale samochodem po uwzględnieniu wszystkich objazdów i podjazdu pod wzgórze okazało się „nieco” dalej – prawie 13 kilometrów. W tym momencie cieszyliśmy się, że nie musimy tej drogi pokonywać pieszo, tym bardziej, że zaczęło padać. Do tego doszły jeszcze problemy spowodowane zmęczeniem i stresem – Joannie udało się w jakiś niestandardowy sposób zrobić parę kółek po miasteczku, próbując rozgryźć problem jednokierunkowości – i tylko raz wyjeżdżając pod prąd. Na szczęście skończyło się na obtrąbieniu nas, ale jednak chwila przerwy na opanowanie nerwów była niezbędna – no i nastrój, żeby jechać do Dżwari jakoś tak Joannę opuścił. Ale spróbowaliśmy.

Na górze jednak czekało nas małe rozczarowanie. Co prawda, sam monastyr rzeczywiście był piękny i malowniczo położony

tyle że o 20:30 był już zamknięty dla zwiedzających. Pozostało nam tylko obejrzeć go z zewnątrz
i zrobić klasyczną fotkę ujścia rzeki Aragwi do Kury – niestety, troszkę popsutą przez reflektor oświetlający sam klasztor.
A następnie w niezbyt wesołym nastroju pokonać te ostatnie kilometry do naszej kwatery.

Jak się okazało, dojechać do Tbilisi było prosto. Natomiast przebić się przez 20 kilometrów wieczornego ruchu w Tbilisi już gorzej, tym bardziej, że nasza ówczesna nawigacja nie pomogła nam ogarnąć jednokierunkowych ulic i zamiast grzecznie zaparkować tuż pod naszym adresem, kręciliśmy się w kółko na tyle długo, że po dwóch rundkach Joanna – ostatecznie, doświadczony kierowca z wieloletnim stażem za kierownicą – się rozpłakała, stwierdziła, że więcej po tym mieście jeździć nie będzie, wszystko jej jedno, gdzie zaparkuje i trudno. Miejsce na postój ostatecznie znalazło się koło kościoła Kaszueti. W tamtym momencie oczywiście nie było to problemem, 800-metrowy spacerek wieczorem to przecież czysta przyjemność.

Na kwaterze czekała na nas niespodzianka – gościnny gospodarz na pożegnanie podarował nam butelkę domowego wina. Próbowaliśmy go nakłonić, żeby zdegustował ją razem z nami, ale jednak odmówił. Być może abstynent? W każdym razie zawartość butelki okazała się znakomita i świetnie się sprawdziła jako terapia antystresowa po takim dniu.

Następnego dnia czekała nas już „prawdziwa”, pełnowymiarowa podróż, w którą zabiorę Was już w kolejnym odcinku.

CDN

PS. Jakby ktoś z Was miał pomysł, jak zrobić justowanie tekstu, żeby zarazem nie rozwalało linków do zdjęć, to ja bym bardzo poprosił...

Don't Forget: Get Travel Health Insurance!

To make your trip a worry-free experience, TravelFeed recommends SafetyWing Nomad Insurance. It provides comprehensive health coverage while you travel, so you can focus on exploring, not the unexpected. Get a quote here

Travel Resources for your trip to Georgia

Recommended by TravelFeed

Flights: We recommend checking Kiwi.com to find the best and cheapest flights to Georgia.

Accomodation: Explore the best places to stay in Georgia on Booking.com, Agoda and Hostelworld.

Travel Insurance: Medical emergencies abroad can be pricey, but travel health insurance is not. We always use SafetyWing for affordable and reliable coverage.

Transportation: Use 12go and Omio to find detailed bus and train schedules, making travel planning easier.

Car Rental: For hassle-free car hiring, DiscoverCars is our trusted choice with a wide selection of vehicles.

Internet: Got an eSIM compatible phone? Airalo is perfect for reliable internet access during your trip. Just install it before you go, and you're set!

Day Trips & Tours: We recommend GetYourGuide for a variety of well-organized and enjoyable activities.

Tickets: Save on entrance fees in Georgia with Klook and Tiquets.

Travel Planner: Need a hand planning? Our free travel planner chatbot is your personal guide to Georgia. Chat now.

Disclosure: Posts on TravelFeed may contain affiliate links. See affiliate disclosure.


Share this post