Disclaimer: zauważyłem, że jeden z artykułów, które napisałem i wrzuciłem jako scheduled aby opublikowały się w automatycznie w czasie, gdy ja nie będę miał możliwości za często tutaj zaglądać, niestety wypadł z kolejki... Dlatego postanowiłem wrzucić teraz ręcznie, mimo, że trochę poza kolejnością, ale szkoda, żeby się "zmarnował" :)

Żegnam się z naszą gospodynią słowami: 안녕

Tak, tak, po koreańsku. Przez te kilka dni spędzonych w Puerto Plata mój notes wzbogacił się o kilka podstawowych koreańskich zwrotów, których wieczorami uczyła mnie goszcząca nas Koreanka. Słowo "Darek" pisane za pomocą koreańskich znaczków wygląda zupełnie inaczej. Ale tak szczerze mówiąc pisownia chińska jest dużo bardziej skomplikowana a chińskie krzaczki znacznie bardziej rozbudowane. W dalszej części wyjazdu mogłem się o tym przekonać. O ile tych koreańskich znaczków myślę, że mógłbym się jakoś nauczyć, to Chińskie - masakra jakaś!!!

Nasza dzisiejsza trasa
Nasza dzisiejsza trasa

Wróćmy jednak na Dominikanę. Dzisiaj jedziemy do kolejnego miasta - Santiago de los Caballeros - które jest drugim pod względem wielkości miastem na Dominikanie, o czym z dumą wielokrotnie powtarzał nasz tutejszy gospodarz, Israel. Mnie osobiście jakoś ten argument nie przekonywał, bo nie jestem fanem dużych miast, ale jak już tu jesteśmy to wypadałoby spędzić tu chociaż jeden dzień. I właśnie na jeden dzień w tym mieście się decydujemy.

W Santiago mogliśmy poznać trochę prawdziwej dominikańskiej mentalności. Z Israelem umawiamy się na konkretną godzinę na stacji Caribe Tours w Santiago. Miał nas stamtąd odebrać. Okazuje się jednak, że gdy dojeżdżamy na miejsce, nikt na nas nie czeka. Wysyłam smsa. Dostaje odpowiedź, że przeprasza, i że już po nas jedzie, zaraz będzie. Czekamy....mija pięć minut... dziesięć...piętnaście....pół godziny..... Wystawił nas? Różne myśli chodzą po głowie. Coraz bardziej realne staje się szukanie hotelu w tym mieście, czego jednak wolałbym uniknąć. W końcu przychodzi kolejny SMS, coś w stylu, że za 15 min będę. Minęło chyba kolejne pół godziny, ale w końcu pojawia się przed nami sylwetka młodego Dominikańczyka. Cóż....karaibskie poczucie czasu... Spędzając czas z Israelem będziemy musieli się do tego przyzwyczaić...

C.d.n


*Wszystkie zdjęcia własnego autorstwa